Zastanawiałam się, czy
tematu nie rozdzielić na kilka mniejszych notek, ale wtedy
musiałabym się powtarzać. Obecny wygląd włosów wiąże się z
kryzysem, a nowa pielęgnacja ma ścisły związek z moimi
przemyśleniami co do przyczyny kłopotów ze skórą głowy.
Znacie to powiedzenie, że
szewc bez butów chodzi? :) Poradzić komuś? Nie ma sprawy.
Rozwiązać własne problemy ze skórą głowy? Trochę trudniej. Na
zdjęciu widać, że włosy dostały w kość. Końce są zauważalnie przerzedzone, mimo niedawnego cięcia na prosto (klik).
Okazuje się, że ta strata centymetrów ostatecznie niewiele
poprawiła. Włosy są tej samej długości, co rok temu, i w
podobnej kondycji, w dodatku jest ich wyraźnie mniej (aktualizacja
wrzesień 2013 - klik). Na szczycie głowy znów pojawia się
prześwit, z którym swojego czasu udało mi się uporać, i którego
miałam nadzieję nie widzieć przez wiele lat. Widać, jak cienkie i
bez życia są pasma. W kucyku jest jeszcze gorzej.
Obecnie
wypadanie uspokoiło się nieco. Nadal jest powyżej
„normalnej normy”, ale zbliża się do mojej własnej. W
zależności od dnia gubię około 70 – 100 włosów.
Dzięki akcjizapuszczania włosów u Eternity z nową energią zabrałam się
do wcierania i włosy dostały małego kopa. Urosły
o 1,5 cm, co u mnie jest rekordowym wynikiem. Rośnie nowe
pokolenie baby hair. Szkoda, że jest taka przerwa między nim, a
poprzednią falą, która obecnie ma około 10-12 cm. Podczas
wypadania zgubiłam sporą część również i krótkich włosków.
Mam nadzieję, że te które pojawiły się teraz, przetrwają długo.
W
ciągu ostatnich miesięcy miałam kłopoty ze skórą głowy.
Przetłuszczała się mocno, już kilka godzin po myciu. Włosy
wypadały nadmiernie, głównie z powodu stresu. Za uszami, na linii
karku, a czasami i na skroniach pojawiały się bolące podskórne
gule. Nie miałam za to problemów z łuską i łupieżem
(aż dziwne!). Cała skóra głowy swędziała
i były momenty, kiedy niesamowicie trudno było mi nie drapać się
niczym szaleniec...
Próbując poradzić
sobie z nadprodukcją sebum, od delikatnych szamponów przechodziłam
do coraz mocniejszych. Używałam mydła cedrowego z Banii Agafii,
Head&Shoulders, Evy Natury z czarną rzepą. Każdy przyniósł
pewną poprawę, ale dopiero ten ostatni w połączeniu z
dopracowaniem pielęgnacji – znaczną.
Przede wszystkim
przestałam się łudzić, że delikatne nawilżanie skalpu sprawi,
że przestanie się on przetłuszczać. Skoro przez dwa lata nie
przyniosło efektów, raczej już nie przyniesie. Pora
pogodzić się z faktem, że mam tłustą skórę głowy i dostosować
do tego używane kosmetyki. Miałam wprawdzie pewien
sukces, kiedy włosy myłam co dwa i pół dnia, jednak po fali
upałów i zwiększonego wysiłku fizycznego nic z niego nie zostało.
Latem myłam włosy codziennie, kilka razy nawet dwukrotnie. Mój
komfort psychiczny (brudne włosy go nie podnoszą) jest też bardzo
ważny. Pogodzenie się z tym sprawiło, że przemyślałam jeszcze raz własną pielęgnację twarzy: przy tłustej skórze głowy skóra na policzkach może być jedynie odwodniona, a nie sucha. :)
W końcu przyjrzałam
się cebulce martwego włosa. Skłoniła mnie do tego historia pani Eweliny, u której trycholog zdiagnozowała zaczopowanie
łojem mieszków włosowych jako przyczynę wypadania. Większość
cebulek wyglądała na moje nieuzbrojone w żaden sprzęt oko
normalnie. Ale ileś z nich prezentowała się tak:
Aparat przekłamał
kolor, nie było tam zielono. Jednak wyraźnie widać, że włos
u nasady jest bardzo oklejony łojem. W takim wypadku nie wystarczy
jedynie zamiana detergentu w szamponie na mocniejszy.
Przed tym odkryciem
starałam się robić peeling skóry głowy raz w tygodniu. Obecnie
wykonuję go co drugie mycie. Przed nim wmasowuję w skórę głowy
keratolityczny Cerkogel 30. Pozwalam szamponowi zadziałać,
pozostawiając pianę na skalpie przez minutę, a nawet kilka, w
zależności od potrzeby. Dwukrotne mycie niestety nie wchodzi w
rachubę, nawet rozcieńczonym, nawet delikatnym szamponem – moje
cienkie włosy odzierają się z wszelkich warstw ochronnych do zera,
zlepiając się w jeden żałosny kołtun, którego mimo nałożenia odżywki nie sposób rozczesać. Jeśli włosy są bardzo
brudne, owszem, myję je dwa razy – ale pierwszy raz mydłem aleppo
lub odżywką. Wtedy i skóra głowy, i długość są zadowolone.
Po takich modyfikacjach
skóra głowy odżywa. Na tyle, że mogę wrócić do mycia co drugi
dzień. Przetłuszczanie nie unormowało się jeszcze do końca, ale
na drugi dzień posiłkuję się sproszkowanym neem w charakterze
suchego szamponu. Po wyczesaniu go spokojnie mogę pokazać się
ludziom nawet wieczorem drugiego dnia po myciu, i co najważniejsze włosów
wypada mniej, skalp nie swędzi, a długość trochę odpoczywa.
Przez kłopoty ze skórą głowy zaniedbałam ją. Trzymajcie kciuki
– dzięki rzadszemu myciu i dawkowaniu protein chciałabym Wam za
miesiąc pokazać o wiele bardziej reprezentacyjną fryzurę na
zdjęciu.
Podsumowując,
mojej skórze głowy pomogły:
- Cerkogel 30,
- ziołowy szampon, który trzymam dłużej na skórze głowy;
- rozsądne olejowanie (1-2 razy w tygodniu, sprawdzonym olejkiem, na kilka godzin na czystą skórę głowy);
- wcierka Joanna Rzepa;
- peeling co drugie mycie, z czasem mam zamiar wrócić do wykonywania go co tydzień.
***
Plan
na październik.
Ponieważ w moim odczuciu
walka o zatrzymanie włosów na głowie nie różni się od walki o
przyrost, z czystym sumieniem nadal biorę udział w
akcji zapuszczania włosów. Na całość pielęgnacji będą
składać się:
Szampon Eva Natura z czarną rzepą oraz szampon Zdrój.
Producent zaleca używanie go przez 3 tygodnie w celach leczniczych.
Wcześniej preparaty z siarką nie przynosiły u mnie spektakularnych
rezultatów, i jak na razie i z tym produktem nie mogę się dogadać.
Ale wytrzymam całą kurację, może okaże się warta trudności w
użytkowaniu.
Maski: Biovax
do ciemnych włosów. W tym miesiącu nie używałam
henny, zamiast tego wypróbowałam indygo, które wskutek
podrażnienia pozbawiło mnie rekordowej liczby włosów. Mam
nadzieję znaleźć farbę, która będzie się zgadzać i z moją
skórą głowy i oczekiwanym kolorem. Pierwszy typ już jest, choć
chcę sprawdzić jeszcze kilka innych rozwiązań by znaleźć
najlepsze. Dalej maska B&V z błotem z Morza Martwego,
która całkiem skutecznie ogranicza przetłuszczanie się skóry
głowy. Może używana regularnie przyczyni się do dalszego
zmniejszenia liczby wypadających włosów? I jeszcze doskonała,
wspaniała, cudowna, Bioetika nawilżająca.
Wkrótce poświęcę jej osobny post, zdecydowanie jest tego warta. Wszystkie maski mają dużą pojemność i będą mi towarzyszyć przez kilka miesięcy.
Po tygodniowej przerwie
wrócę do wcierania Joanny Rzepy.
Mam ją drugi raz, i drugi raz jestem bardzo zadowolona. Nie wiem,
dlaczego nie sięgnęłam po nią na początku kłopotów z
wypadaniem, jakieś zaćmienie chyba. Joanny używam przed myciem, bo
lubię dokładnie ją wmasowywać, a po dokładnym masażu włosy moje wyglądają bardzo nieświeżo. Po myciu nawilżam skórę głowy
bez obciążenia z ładnie pachnącym eliksirem
Green Pharmacy.
Do rozpieszczania skalpu
mam białe mydło Agafii. Jest
bardzo, bardzo delikatne, myje włosy tak jak odżywka. Skład jest
niezwykle bogaty, i długość włosów je uwielbia. Niestety na
skórę głowy mogę go użyć tylko od czasu do czasu. Świetnie
sprawdza się też do mycia ciała. Przed peelingiem skóry głowy
nakładam na nią Cerkogel. To
kolejny bardzo fajny kosmetyk, który nie wiem dlaczego sprawiłam
sobie dopiero ostatnio. Jest bardzo, bardzo wydajny i łatwo
rozsmarowuje się po skórze głowy. Koi ją lepiej niż moje
mieszane maseczki z mocznikiem, a przy tym wierzę, że pomaga
odetchnąć mieszkom włosowym.
Oczywiście będę zabezpieczać tez końce. O serum Gliss Kur pisałam już tutaj, natomiast Marion chwalę przy każdej okazji. ;) To dwa różne produkty. Pierwszy dodaje włosom podatności do lekkiego falowania, nie obciąża, ale też nie przekonuje mnie o swoim działaniu zabezpieczającym tak bardzo, jak ciężki, oleisty Marion.
Po skończeniu kuracji
Priorinem Extra planowałam zrobić przerwę w suplementacji, jednak Kasia przekonała
mnie do wypróbowania Salfazinu.
Skład jest fajny, z marki Puritan's Pride byłam jak dotąd
zadowolona, więc jestem dobrej myśli. Kuracja cynkiem ma dobrze
wpływać między innymi na wydzielanie sebum i na odporność, liczę
również na poprawę stanu paznokci. Kasiu, dziękuję Ci za
cierpliwe znoszenie mojego marudzenia! :)
Przez październik będę
trzymać się opisanego tutaj planu, choć w razie potrzeby jeszcze go
dopracuję. Jak na razie, ulga, którą odczuwam, jest ogromna. Mimo, że pielęgnacja jest złożona, skomplikowana i na dłuższą metę
pewnie uciążliwa. Pogodziłam się z tym, że prawdopodobnie mycie
szamponem i nałożenie po nim odżywki u mnie się już sprawdzać
nie będzie.
u mnie też zapał jest... a raczej był dopóki nie pojechałam na wakację :D w górach moja pielęgnacja ograniczyła się do mycia włosów i serum na końce ^^ muszę się znowu rozpędzić w kierunku ich lepszej pielęnacji.
OdpowiedzUsuńWypadanie włosów u mnie zazwyczaj obłożone jest paniką, bo mam tych włosów tyle co na lekarstwo więc płaczę i kwilę nad stratą każdego :) A ten eliksir z GP mam i ja, jednak naczytałam się mnóstwo opinie, że jest totalnie zbędny bo nie daje nic... nie wiem, nie wiem... teraz zużyję jantar i zacznę wcierać ta wcierkę z Radicala co Ci wysyłałam skład :D
czy jak zrobię sobie domowy peeling kawowo-cukrowy z oliwą to coś w ogóle zadziała na skalpie :D?
OdpowiedzUsuńA dlaczego nie? :) Wprawdzie możliwe jest, że będziesz miała problem z jego zmyciem - możliwe, ale nie pewne. :)
OdpowiedzUsuńPrzeszłam już przez etap paniki do totalnej rezygnacji. Nie było mi łatwo opublikować ten post. Już nie panikuję. Już nawet nie chcę ich obciąć na krótko - bo wtedy wyglądałyby jeszcze gorzej. Muszę po prostu przetrzymać.
OdpowiedzUsuńJeśli o eliksir chodzi, to zależy czego od niego oczekujesz. Miałam go rok temu i liczyłam na wzmocnienie cebulek, przyspieszenie wzrostu, i rzeczywiście orzekłam, że nie robi nic. W tym roku kupiłam go z zamiarem lekkiego nawilżenia skalpu bez obciążania, i w tej roli spisuje się świetnie. :)
Wcieraj radicala, całkiem spoko był. :)
Faktycznie, włos jest oklejony, bardzo dobrze, że to sprawdziłaś. Trzymam jednak kciuki, przy tak przemyślanej pielęgnacji skóra głowa na pewno się poprawi, przytulam :)
OdpowiedzUsuńTrzymam mocno kciuki Kochana!
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że zaczyna iść w dobrym kierunku :)
Mi swojego czasu bardzo pomogła placenta mill mill, ale pewnie Ty też ją znasz.
Znow mamy identyczna dlugosc :) widac ze wlosy sporo urosly od czerwcowego podciecia. Mam nadzieje ze ten Sufrin cos pomoze, wizyta u dermatologa jak Ci mowilam byla do d... Ale jesli okaze sie ze chociaz jedna rzecz sensownie doradzila to bede przeszczesliwa. Dobrze ze kryzys opanowany :)
OdpowiedzUsuńA powiesz cos wiecej o tym mydelku Agafii? Biale to jest to kwiatowe czy jeszcze jakies inne? Naprawde nie wysusza dlugosci i dlaczego skalpowi nie pasuje?
Rzepke Joanny tez mam zamiar wyprobowac, ale jakos nigdzie jej stacjonarnie nie moge dorwac. Pewnie przy najblizszym zamowieniu z doz sie skusze :) co ty z
Marudzeni wymyslasz???to ja mam wrazenie ze ci ciagle zawracam glowe a pewnie masz niejedna taka chetna do konwersacjii kansydatke :)
Kiedy czytam, że masz przerzedzone końce to nawet nie chce mi się spoglądać na swoje... ;)
OdpowiedzUsuńTrzymam za Ciebie kciuki rzecz jasna!
Zainteresowałaś mnie 2 maseczkami (nie Biovax-em), a zwłaszcza Biotkia nawilżająca. Moje włosy cały czas potrzebują nawilżenia i nie wiem co z nimi nie tak wcześniej im te zabiegi wystarczały. Chyba muszę się im bliżej przyjrzeć, ale tą maske chętnie bym wypróbowała. Co do skóry głowy to o swojej wolę nie myśleć już, nie mam odwagi nawet wcierki nałożyć a co dopiero oleju.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak późno. Na szczęście nie wszystkie włosy wyglądają tak źle, ten na zdjęciu jest "wybitny".
OdpowiedzUsuńSłyszałam o niej, choć sama nie próbowałam. Wcierki u mnie działają tak sobie - i z obserwacji wynika, że nie mają prawa. Muszę przede wszystkim uporać się z łojotokiem, i wypadanie powinno ustąpić.
OdpowiedzUsuńSalfazin, Sufrin u mnie nie zrobił nic nie licząc zgagi i odbijania się żywicą. ;)
OdpowiedzUsuńBiałe mydło Agafii to jest białe, w odróżnieniu od kwiatowego i czarnego. Jest mocno odżywcze, dlatego nieszczególnie nadaje się do pielęgnacji mojego typu skóry głowy. Zawiera mnóstwo ciekawych składników, w tym kozie mleko i 37 ziół. ;) Nadaje się do długości, bo działa jak odżywka. Nie nadaje się do przetłuszczającej się skóry głowy w sensie, że mogę go użyć raz na jakiś czas, ale nie na co dzień. Mam je krótko, za krótko na pełną recenzję.
Rzepę kupiłam w polecanej przez Ciebie aptece Gemini, była tam za 7,50. A co do marudzenia, to tak czy inaczej dziękuję za cierpliwość. :)
Dwa miesiące temu obcięłam je o 10 cm, były wtedy o wiele bardziej gęste. No i proste a falowane włosy zawsze będą się zachowywać inaczej. :) Na zdjęciu jeszcze nie jest źle, bo to włosy zaraz po rozczesaniu. Ale bez pogrubiającego działania henny i po wypadaniu grubość kitki mnie załamuje.
OdpowiedzUsuńPo Bioetice spodziewałam się dobrych rzeczy, bo włosy bardzo lubią i aloes, i kokos. Jeśli nie przepadasz za którymś z tych składników, lepiej nie kupuj całego słoja diabelnie wydajnej maski. ;)
OdpowiedzUsuńApteka Gemini jest fajna przy wiekszych zamowieniach, my sie juz kilka razy z rzedu zgadalysmy z kolezankami z pracy i koszt wysylki dzielony na 3-4 osoby, zawsze robimy zapasy rzezy ktore w domu przy dzieciach trzeba miec ( typu leki przeciwgoraczkowe)
OdpowiedzUsuńFaktycznie salfazin, pomylilo mi sie bo oba z s i f A nad sufrinem tez kiedys dumalam.
Musze w takim razie poczytac o tym mydelku :)
W sumie to bardzo boli ze mimo wytrwalwgo dbania, zapuszczania stan w porownaniu z ubieglym rokiem wcale nie wychodzi na plus :( ja dbam dopiero pol roku i tez mnie to martwi
Trzymam kciuki za zagęszczenie czupryny :*
OdpowiedzUsuńKochana miałam już duże prześwity na głowie, udało się je zagęścić, więc i Ty sobie poradzisz. Trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńU mnie o dziwo skalp nadal ma się dobrze. Dawno nie miałam tak dobrych dni. Chociaż włosy się przetłuszczają ;)
Białe mydełko jest dużo łagodniejsze od cedrowego?
Dobrze, ze odkrylas przyczyne problemu i wiesz, jak z nim walczyc. Najwazniejsze, ze sa juz wyniki. Wspolczuje jazdy z tym swedzeniem, u mnei odkad nie kombinuje, jest lepiej i sporadycznie zdarzaja sie takie ataki, mimo wszystko chce sprobowac wprowadzic peeling ;) Szampon Zdroj niezle mnie podraznil, nie wytrwalam nawet 3 myc, a co dopiero 3 tyg. ;/ Mimo wszystko, uwazam ze Twoje wlosy prezentuja sie bardzo ladnie - nawet blask na dole widac i pewnie gdyby zdjecie bylo zrobione w innym swietle, byloby jeszcze lepiej :) Poza tym, chcialabym miec tak "przerzedzone" koncowki, jak Ty Kochana ;) Gratuluje przyrostu, swietny wynik :) Ja dopiero mierze na poczatku pazdziernika, bo po podcieciu mam lekka obsuwe w czasie ;)
OdpowiedzUsuńAloes uwielbiają, co do kokosa nie mam pewności - za mało podejść do niego miałam. Jak skończę co mam może się skuszę, najwyżej wykorzystam przed myciem jak to u mnie z niewypałami bywa. :)
OdpowiedzUsuńSama mam problem z wypdadaniem włosów - ale zawsze sie cieszę jak leki pomogą. Sama zaczęłam starać sie używać typowo szamponów ziołowych i w nawyk weszło mi zabezpieczanie końcówek włosa olejkiem i faktycznie o wiele lepiej się one teraz prezentują :)
OdpowiedzUsuńJa też mam problem z przetłuszczającym się skalpem i musze myć włosy codziennie. A włosy jakis czas temu znów zaczeły mi wypadac :(
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
OdpowiedzUsuńBoli, boli. Z jednej strony wiem dzisiaj o wiele więcej niż rok temu. Z drugiej, nie przełożyło się to na poprawę stanu włosów. I odechciewa się w ogóle próbować dbać.
OdpowiedzUsuńChociaż, pewnie gdybym nie dbała, byłoby o wiele gorzej.
Po podcięciu końcówki były ostre i mięsiste, a ich linia bardzo wyraźna. Teraz już takie nie są - więc wychodzi na to, że niepotrzebnie pozbawiłam się roku zapuszczania. ;) Stąd mój żal. Nie chodzi o to, że fryzura jest zła, fryzura jest spoko, i nawet noszę ostatnio włosy rozpuszczone. Chodzi o stracone bez sensu - w moim odczuciu - centymetry. I z długości, i z objętości. Wiem, że rozumiesz. :)
OdpowiedzUsuńBlask jest, na brak blasku nawet po rozjaśnianiu nie mogłam narzekać.
Niestety, kiedy nie kombinowałam - było jeszcze gorzej. No nic, mam już nową wiedzę, mam nadzieję, że będzie już lepiej.
No cóż, tak to bywa. Trzeba zakasać rękawy i walczyć dalej. I tylko czasem trochę sobie pomarudzić. ;)
OdpowiedzUsuńSame włosy jako takie mam nawet bardzo zdrowe, niskoporowate i nie mam im wiele do zarzucenia. W sensie, że pojedynczemu włosowi. ;) Warto pielęgnować dobre nawyki. :)
OdpowiedzUsuńTo wlasnie chcialam powiedziec- ze mimo wszystko bez wiedzy I pielegnacji mogloby byc jednak o wiele gorzej. Tez mi sie odechcialo dbaac I zapuszczac, ale z drugiej strony sobie powtarzam - nie rezygnuj z celu tylko dlatego ze osiagniecie go wymaga czasu- czas I tak uplynie
OdpowiedzUsuńTo powinno być moje motto: czas i tak upłynie. :)
OdpowiedzUsuńO wiele łagodniejsze. Przy cedrowym jest jak chmurka. Pieni się delikatnie, i piana jest mocno odżywcza. Może się spodobać zniszczonym włosom.
OdpowiedzUsuńA mialam Cie pytac o to czy z perspektywy nie zalujesz znacznego skrocenia wlosow, teraz juz wszystko jasne
OdpowiedzUsuńGdyby włosy jako całość nie przerzedziły się tak od czasu podcięcia, nie żałowałabym. Ale że i tak nie napawają mnie dumą - to owszem, trochę żałuję. Wolałabym mieć dłuższe.
OdpowiedzUsuńA ja mam wlasnie ten etap"chcenia" obciecia na krotko, dlugie juz nie sa, wygladaja kiepsk, musze ciecie poprawic ale sie boje jak cholera :/
OdpowiedzUsuńPoczekaj do października. Jeśli obetniesz je pochopnie, za szybko, za krótko, już dwa dni po wizycie będziesz zapuszczać od nowa. Przemyśl decyzję. Nie potrzeba wielkich poprawek i dużej straty długości, żeby Twoja fryzura dobrze wyglądała.
OdpowiedzUsuńChciałam coś napisać, ale zapomniałam hasła do tego disqusa :-D
OdpowiedzUsuńw każdym razie- cieszę się, że moja skóra głowy jest taka grzeczna ;-)
Też się cieszę. Jakiś promyk nadziei w sumie wciąż tam u mnie jest - że może i moja będzie kiedyś grzeczna. ;)
OdpowiedzUsuńPełen podziw, że starcza Ci zapału do układania sobie co chwilę nowej pielęgnacji z uwagi na problemy ze skórą. Naprawdę. Jak na tak problemową skórę masz piękne włosy :) Cholera, zobaczyłam rumiankowy eliksir, a mam ze skrzypem...i chętnie wypróbuję nowy :D Ech, te zakupy.. Btw skrzypowy jest do włosów wypadających i wzmacniający cebulki, może też zadziałałby u Ciebie?:)
OdpowiedzUsuńTo chyba nie jest tak ze Dorocie chce sie ukladac co chwila nowe plany pielegnacji tylko kryzys po prostu wymagal zmiany. Chyba kazda z nas, kiedy dzieje sie zle- kombinuje co i jak by tu zmienic
OdpowiedzUsuńSporo osób przy takich problemach przyjmuje postawę rezygnacji i nie walczy w zaden sposób z problemem, nie mówiąc już o łączeniu leczenia skóry z ciągłymi wysiłkami w kierunku posiadania pięknych, zadbanych włosów. Znam pełno osób z problematyczną skórą, które po kolejnym pojawieniu się problemu kupują jeden szampon który na nie działa dobrze i rezygnują ze wszystkiego innego, bo szlag je trafia, gdy kolejny kosmetyk zaczyna powodować problemy.
OdpowiedzUsuńto wcale nie masz lekko ze skórą głowy i z włosami, nie zazdroszczę...
OdpowiedzUsuńFajnie, że wreszcie udało Ci się dotrzeć do satysfakcjonującej w efektach pielęgnacji:)
A co byś mi poleciła na wypadanie włosów?
Tak jak Kasia pisze, chętnie znalazłabym szampon idealny i jego się trzymała. Fajnie sprawdzały się własnoręcznie ukręcone, ale też nie idealnie: skóra i do nich się przyzwyczajała po miesiącu, więc musiałam kręcić nowy co 100 ml. I były zdecydowanie mniej komfortowe w użyciu niż te z ulepszaczami, wiadomo. :) Sam szampon na pewno mi nie wystarczy, a gdybym pozostała przy takiej pielęgnacji wyhodowałabym sobie zapewne jeden wielki strup na głowie. A tak, kitka jest mizerna, owszem, ale jest tylko jeden malutki prześwit, w stałym miejscu. Nie mam ogromnych zakoli ani łysych placków, i gdyby nie bogata pielęgnacja, zapewne wyglądałoby to gorzej.
OdpowiedzUsuńMimo wszelkich trudności dbanie o włosy sprawia mi przyjemność. ;) Lubię, kiedy błyszczą, kiedy są tak śliskie, że gumka z nich spada, lubię mieć miękkie, gładkie końcówki. Chociaż prawdą jest, że czasami są chwile zniechęcenia. Potrafią prowadzić też do dobrego - jak choćby zakup head&shoulders. ;)
Eliksir ze skrzypem kupiłam w tym samym czasie co rumiankowy, za pierwszym razem. I miałam wrażenie, że nic nie robił, podobnie jak ten. Na pewno nie zaobserwowałam szybszego wzrostu włosów ani zmniejszonego przetłuszczania. Ale o to, jak widać w tym całym narzekaniu, nie tak łatwo.
Ustalenie przyczyny i możliwe jej unormowanie lub wyeliminowanie. Rozsądną dietę. Masaż skóry głowy, i dopiero na końcu kosmetyki. Więcej do poczytania tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://wlosowelove.blogspot.com/2014/08/o-wypadaniu-wosow-raz-jeszcze.html
Mam niestety podobne problemy :( Zdiagnozowano u Ciebie ŁZS? Zastanawiam się jak ewentualnie radziłabyś sobie z łuską/łupieżem?
OdpowiedzUsuńZnam ten bol Kochana i rozumiem doskonale ;)
OdpowiedzUsuńZ pewnoscia teraz bedzie juz tylko lepiej :)
Nie mam zdiagnozowanego ŁZS, ale tylko dlatego, że oficjalna diagnoza nie była mi potrzebna. Nie wiem, czy znasz bloga Łojotokowej Głowy?
OdpowiedzUsuńhttp://lojotokowaglowa.blogspot.com/
Znajdziesz tam mnóstwo informacji dotyczących ogarnięcia ŁZS, w tym i łuski. Najwięcej osób chyba chwali salicylol i produkty z dziegciem.
Dzięki za pomoc ;)
OdpowiedzUsuńnie wiem na 100% ale najwyraźniej wygląda, jak po farbie + teraz doszło przesilenie jesienno-zimowe, zatem taka kumulacja...
OdpowiedzUsuńjednak co dokładnie ta farba zrobiła nie wiem, domyślam się, że osłabiła cebulki... na początek postanowiła,że się nie tknę farb - to wypadanie zauważyłam w przeciągu kilku lat - wzmożone po...
Oczywiście włączyłam suplementy - spirulina&chlorella + niedawno wiesiołek... dieta i tu różnie... owoców i warzyw jadam sporo, ale też fast foody się zdarzają... I wreszcie oleje przeciw wypadaniu,.. etc..
Farby, szczególnie brązowe, dość często wywołują wzmożone wypadanie włosów, zwykle trwa przez jedno-dwa mycia po zabiegu i ustępuje. Wygląda na to, że masz opracowane zapobieganie. :)
OdpowiedzUsuńno chyba właśnie nie mam:(
OdpowiedzUsuńbo farbowałam ok sierpnia, a one nadal wypadają, jak szalone:(